Tylko jedna myśl przyświecała mi, gdy tworzyłem dwa poniższe utwory: pragnąłem, by były ładne. Odnoszę bowiem wrażenie, że w dzisiejszym świecie niemal każdy tekst – nieważne, artystyczny czy reklamowy – stara się mnie przede wszystkim oświecić, a nie ująć swoją formą czy treścią. Co rusz jakiś poeta chce mi przekazać prawdę o wędrówce przez nieskończone uniwersum wcieleń astralnych, a blondynka z telewizji – o moim dotychczasowym szamponie do włosów.
Sądzę, że w tym całym zgiełku zaczyna brakować tekstów po prostu ładnych, a zarazem niebanalnych; ja starałem się takie stworzyć. To, czy odnosiłem sukces w tym względzie, pozostawiam wyłącznie ocenie czytelników.
Rządzić światem Sylabomierz:
Najpierw ma się szlachetne cele, 9
chęć oraz sporo naiwnej wiary – 10
to niedużo, a zarazem dość wiele, 11
y prędko wznieść nowe gmachy i filary. 12
Potem w cieniu sztandarów zdobiących miasta 12
czyjaś myśl uwodzi jak syreni śpiew 11
lub bardzo piękny kwiat, który wzrasta 10
chłonąc nadal niezastygłą krew: 9
„Oto koniec cudzej pogardy, 9
pisano nam bowiem ogromny trud – 10
od dziś musimy jednoczyć miliardy, 11
aż wreszcie narodzi się jeden, wielki lud! 12
Niemniej tylko paru przywódców na świecie 12
pojmuje ten zamiar i go pochwala, 11
stąd całą resztę niebawem zmiecie 10
prędko narastająca fala.” 9
Ona odziera z szat bogaczy, 9
rozrywa objęcia żon i matek; 10
wraz z nią nadciąga więc morze rozpaczy, 11
bezmiar wciąż pogłębiany przez niedostatek. 12
Lecz pewnego dnia żywioł niknie w oddali, 12
zgęstniałą ciszę mąci pierwsze słowo. 11
Ledwie garstka z tych, co przetrwali, 10
będzie tworzyła świat na nowo. 9
Trzeba oddzielić dzień od nocy. 9
On właśnie nastał, ona – minęła. 10
Nie ma już wyzysku, kłamstw ni przemocy, 11
czas zatem tworzyć coraz wspanialsze dzieła. 12
Stawiając je, każdy męczy się i głowi, 12
lecz radość muszą poprzedzić katusze, 11
a przynajmniej tak rzekli tłumowi 10
najświetniejsi koryfeusze. 9
Ich ubiór jest niewyszukany, 9
za to status – szczególnie wysoki. 10
Firmament, choć wzniósł się nad oceany, 11
jakoś nie zatraca pierwotnej powłoki. 12
Tymczasem łatwo dostrzec szereg innych zmian: 12
wciąż powstają kominy, domy, hale, 11
masy realizują wielki plan 10
trudząc się nadzwyczaj wytrwale. 9
Czemu najróżniejsi biedacy 9
pragną zmienić wszystko dookoła? 10
Przez długi czas nie dość im ciężkiej pracy, 11
mąk oraz potu lejącego się z czoła. 12
Jego chłód czują też ci, co patrząc w górę 12
tworzą bliźniaczo podobne obrazy. 11
Gorszy ten, na którym widać chmurę 10
– wszak błękit zawsze jest bez skazy. 9
To fakt. To zakłamane płótno. 9
W końcu żaden obłok się nie zdarza. 10
Niemniej świat szarzeje, wygląda smutno, 11
a łzy powoli ciekną z oczu malarza. 12
Bo cóż z tego, że muza kogoś oświeci, 12
natchnie, tak jak czyniła to przed laty! 11
Nie do niej zwracają się poeci 10
nim zaczną kreślić poematy, 9
kto inny karze lub przebacza – 9
stąd sztukę tworzy nader niewielu, 10
a ich ból bliski jest męce tułacza, 11
którego los uwięził w ciasnym tunelu. 12
Dokąd uciec? Wieszczowie patrzą strapieni 12
na tablice tudzież drogowskazy; 11
wszak gdzieś musi być krztyna zieleni, 10
namiastka prawdziwej oazy. 9
Wreszcie spoglądają i w dal, 9
by po minucie ruszyć do przodu. 10
Dech zamiera, beton znika, cichnie stal. 11
Ręce powoli pchają bramę ogrodu. 12
Warto było mijać ściany oraz mury, 12
oddalić się od posępnych pieleszy, 11
albowiem dotyk Matki Natury 10
jak nic uspokaja i cieszy. 9
Rosną tu tylko młode drzewa 9
– jej wątłe, choć bardzo ładne dzieci, 10
wraz z którymi powstała i dojrzewa 11
koło ścieżek istniejących od stuleci. 12
Te alejki prowadzą starców do domu, 12
kiedy zszarzały horyzont ciemnieje. 11
Brzmią nieopowiedziane nikomu 10
wspomnienia, sekrety i dzieje, 9
ktoś mówi o ciężkiej podróży, 9
niejednemu żal dawnego zdrowia… 10
Jeszcze przed ich odejściem podmuch burzy 11
unosi coraz wyżej sterty listowia. 12
Ów zamęt spowodowany przez wichurę 12
tańczy, fruwa, nieustannie szeleści, 11
a w jego środku widać broszurę 10
i kilka zdań o takiej treści: 9
„Na sklepieniu jest jedno słońce, 9
najróżniejszych gwiazd z kolei – wiele. 10
Tak samo ład ma jednego obrońcę, 11
liczni są zaś zdrajcy i nieprzyjaciele…” 12
Kronika Rafałowi Żurkowi
Stare szafy, biurko, gałki z tworzywa
i bibelotów niemalże bez liku –
gdziekolwiek patrzę, tam nadal spoczywa
ulotny fragment Kroniki Dotyku.
Kilka zjaw zamieszkało tutaj przed laty,
bo nie brak fantazji w dziecięcej głowie;
wciąż pamiętam te półki oraz blaty,
zmienili się chyba tylko skrybowie.
Nieumyślny krok, odrobina ruchu,
kształtują otaczające mnie dzieło.
W obszernej księdze z pyłu i puchu
szukam prawd o tym, co już przeminęło.
Aby dobrze przyswoić ogrom treści,
czytam nadzwyczaj wnikliwie, pomału,
choćby wpis kogoś, kto przejrzał powieści
stojące od lat na półkach regału.
Zewsząd otaczają mnie ślady pióra…
tam, gdzie nie zostawił ich palec dłoni,
widzę spisaną przez mysz i kocura
opowieść o życiu oraz pogoni.
Jeden z autorów przycupnął i drzemie,
choć ma nad głową przeciekający dach.
Nurt rzeki czasu wciąż obraca Ziemię,
a tu nader wolno gromadzi się piach.
Wśród wielu drobiazgów stoją portrety
dziewcząt i chłopców o wyblakłej skórze;
kto dziś rozpozna te młode kobiety,
komu jest bliski kawaler w mundurze?
Ten mężczyzna musiał walczyć wzorowo,
gdyż ma piękny medal, jak i rynsztunek.
Na zastygłej twarzy dostrzegam słowo,
którym stał się nagle czyjś pocałunek.