O prym nad romantyzmem… (na marginesie egzaminu z HLP)


Źródło grafiki: Odwieczna walka Juliusza Słowackiego z Adamem Mickiewiczem. Przystosowanie: M. Demianiuk

Źródło grafiki: Odwieczna walka Juliusza Słowackiego z Adamem Mickiewiczem. Przystosowanie: M. Demianiuk

Może się wydawać, że w świadomości zwykłego zjadacza chleba romantyzm żyje jedynie na lekcjach języka polskiego lub obowiązkowo na studiach polonistycznych. Kto by się spodziewał, że wśród młodego pokolenia modę na romantyzm wskrzesi internet?

Romantyzm umarł razem z druga połową XIX wieku. Do pewnego czasu funkcjonowały jedynie badania grupek zapaleńców, co i rusz odkrywając tajemnice, jakie skrywała ta epoka, lub publikując wyssane z palca historie i teorie. Ale, jak się okazuje, romantyzm stał się po prostu modny! Wszystko dzięki Internetowi. I chociaż obecnie moda ta przebrzmiewa (jak każda moda ma w zwyczaju), nadal pozostaje w świadomości ludzi skupionej wokół tej śmieszniejszej części internetu.

Jak to się zaczęło?

Trudno powiedzieć, co było początkiem wielkiego boomu na romantyków w krzywym zwierciadle (bo głównie takie ujęcie epoki literackiej funkcjonowało w sieci). Za moment w którym wszystko się zaczęło można chyba uznać powstanie filmów Grupy Filmowej Darwin, dotyczących kłótni Adama Mickiewicza z Juliuszem Słowackim oraz krótkie nagrania Zaginionych poematów Juliusza Słowackiego. Ich spojrzenie skupiało się przede wszystkim na konflikcie pomiędzy dwoma wieszczami. Mickiewicz sugerował całkowity brak talentu Juliusza, natomiast ten drugi… utalentowany nie był. Słowacki w ich wizji to człowiek wiecznie gardzący Mickiewiczem za niedopuszczenie do tytułu poety – w Zaginionych poematach… nie omieszkał wymienić kilku obelg pod adresem Mickiewicza, które ze względu na podobieństwo do dialogów z filmów Quentina Tarantino nie pojawią się w treści artykułu. Filmy stanowią trzon radosnej twórczości inspirowanej prawdziwymi historiami romantyzmu – w rzeczywistości Słowacki rzeczywiście gniewał się na Mickiewicza za ostrą krytykę, Mickiewicz Juliusza uważał za poetę jeśli nie marnego, to przynajmniej bez głębszej wizji.

Facebook sprzedaje

Pełnię internetowego szału na romantyzm stworzył fanpage na Facebooku „Mickiewicz vs. Słowacki”. Obecnie strona zostałą sprzedana i nie funkcjonuje już jako źródło dotychczasowych wierszy dwóch walczących na poezje poetów. Obecnie fanpage posiada jeszcze ponad 36 tysięcy polubień, więc można sobie wyobrazić, jak duża ta liczba była, kiedy strona jeszcze aktywnie bawiła entuzjastów romantycznego humoru. Tradycję tej strony podtrzymuje inny fanpage, dogorywający co prawda, inspirowany tematem – „Odwieczna walka Juliusza Słowackiego z Adamem Mickiewiczem”. Co tam znajdziemy? Przede wszystkim masę rymowanych wierszyków o treści równie niecenzuralnej, co Zaginione poematy, pełne ubliżeń, przekonań o braku talentu rywala, preferencjach seksualnych czy proweniencji. Przykład?

Gdy w moim wychodku

deska zachlapana

zawsze mam przy sobie

egzemplarz „Kordiana”

 

oraz w drugą stronę:

 

Adamie, widzę, żeś jest bardzo rady,

Lecz twych żartów całe gromady

Gorsze są nawet niż wileńskie „Dziady”

Walka stała się tak zażarta, że na Facebooku powstały nawet wydarzenia „Sylwester u Juliusza Słowackiego” i „Sylwester u Adama Mickiewicza”, do których dołączali zwolennicy jednego lub drugiego poety. Nie obyło się także bez komentarzy samych wieszczów. Profil Juliusza Słowackiego wyświetlił taki oto post w wydarzeniu „Sylwester u Mickiewicza”:

FB: Sylwester u Mickiewicza

FB: Sylwester u Mickiewicza

Mickiewicz również nie zamierzał zjawić się na imprezie u Juliusza:

FB: Sylwester u Mickiewicza

FB: Sylwester u Mickiewicza

W archiwalnych wydarzeniach na Facebooku można przeczytać, że na imprezie Juliusza Słowackiego bawiło ponad 7,5 tysiąca gości, zaś wydarzenie obserwowało ponad 18 tysięcy użytkowników. Mickiewicz gościł ponad 5,5 tysiąca imprezowiczów, wydarzenie obserwowało prawie 11 tysięcy osób. Słowacki, wygląda na to, urządził huczniejszą imprezę (pewnie dlatego, że pisze też lepsze wiersze*). Na stronie wydarzenia, co ciekawe, wypowiadały się też takie postacie jak Cyprian Norwid. Warto w tym miejscu też wspomnieć, że w całej facebookowej kłótni sekundowały inne osobistości literackie, jak Jan Kochanowski, Bolesław Prus czy Henryk Sienkiewicz.

Żarty żartami, a teraz na serio

Cała zabawa wiązała się z wulgaryzmami i „szczuciem” jednego wieszcza na drugiego. Jednak miało to i dobre strony. Jeżeli chociaż jedna osoba przeczytała Dziady by sprawdzić, czy Mickiewicz był takim fantastycznym poetą lub Kordiana aby przekonać się, czy ta lektura nadaje się tylko jako zamiennik papieru toaletowego – fanpejdże poprawiły poziom czytelnictwa w Polsce. Jeżeli zaciekawiły standardowego licealistę i zmusiły do sięgnięcia do literatury także innej niż Kordian i Dziady – może przyczyniły się do wybrania polonistyki jako kierunku studiów a potem, być może, do zrobienia doktoratu.

Walka Mickiewicza i Słowackiego na ekranie komputera zdecydowanie przyczyniła się do zwiększonej świadomości romantyzmu w umysłach młodych użytkowników Facebooka. Dzięki temu mogli poznać oni tę epokę w krzywym zwierciadle i pod innym kątem, niż pokazują to podręczniki do języka polskiego. A przecież nauka podczas zabawy to najlepszy model nauczania.

 

* Autor doskonale zdaje sobie sprawę, że tym stwierdzeniem mógł zadrzeć z wieloma osobami, także pracującymi w Zakładzie Romantyzmu UW. Jeżeli osoba autora nagle zniknęłaby ze szkolnych korytarzy, należy przesłuchać wszystkie osoby zakochane w Mickiewiczu, przede wszystkim zaś doktor Hoffman-Piotrowską.

Grafika do niniejszego tekstu jest modyfikacją grafiki Odwieczny konflikt nadal trwa!, która została opublikowana na facebookowej stronie Odwieczna walka Juliusza Słowackiego z Adamem Mickiewiczem.