L’art pour l’art? Eviva l’arte! (Polemika z tekstem „Furor poeticus” z 13 numeru)


„Czym jest poezja? Do czego dąży? Kto może być poetą? Co poezja powinna przekazywać? Na czym powinna się opierać?”. Tak naprawdę o prawach, którymi rządzi się poezja, nie wiemy nic. Możemy jedynie z perspektywy historii spoglądać na poezję, jedynie starać się dzięki nauce o literaturze odgadnąć, o co chodzi w tej całej sztuce. Jednak w większości przypadków wcale nie chodzi o dobro, piękno i miłość.

STAROżytność

Platońska wizja sensu i przeznaczenia poezji zniknęła razem z antykiem. Przez te 1500 lat w literaturze zadziało się całkiem sporo – dowodem na to są uginające się półki w bibliotekach wypełnione tomami wierszy i utworów wierszopodobnych. Chrześcijańskim, umoralniającym ideom literatury kres położyli filistrzy, świntuchy i ludzie, którzy poezję wykorzystywali do celów zupełnie innych, niż to zakładał Platon.

Już w renesansie szał poetycki przestał być darem od Boga. Twórcy tacy jak Andrzej Krzycki, Jan Kochanowski czy Mikołaj Rej przestali pisać wyłącznie o Bogu i miłości, a zaczęli pisywać o człowieku, o sobie, jak również o rzeczach niesamowicie przyziemnych takich jak wino czy dobra biesiada. Nie brakowało również wierszy wybitnie swawolnych, szokujących i wyjątkowo nieprzystojnych, ale budzących zainteresowanie – także dzisiaj. Istnieje nawet strona na Facebooku 50 twarzy Reja publikująca te bardziej pikantne utwory staropolskich poetów. I nie wygląda na to, by utwory takie charakteryzowało przede wszystkim dobro, piękno i miłość.

Formalność wiersza

Zaszła również zmiana, która na dobre poplątała przemyślenia starożytnego filozofa – forma porwała łańcuchy treści i odtąd stała się równie ważna, co dotychczasowy hegemon. Dzięki formie możliwe stało się wybicie ponad dotychczasową powtarzalność tekstów, która to, notabene, zabiłaby poezję i dziś prawdopodobnie mimesis wyniszczyłoby jakąkolwiek oryginalność. Forma stała się wyróżnikiem zmieniającym poetę z powtarzacza w nowatora. Kim byłby Mickiewicz, nie tworząc strofy mickiewiczowskiej? Appolinaire, nie naruszając dotychczasowych zasad wiersza, zarażając tym samym podobną manierą setki poetów aż do 1939 roku?

Miłość? Nie, dziękuję

Można powiedzieć, że dzisiejsza poezja całkowicie zmieniła źródło swojej potęgi, ale również i swoje cele. To już nie Bóg jest źródłem natchnienia, ale sam poeta. Poeta niestosujący się do sztywnych i ograniczających reguł tworzenia, lecz buntujący się przeciwko nim. Celem nie jest dobro i miłość, lecz poruszenie czytelnika, zaskoczenie go kunsztem i formą. Poezja nie musi zmuszać do kochania, a czasami powodowana jest wręcz nienawiścią czy gniewem (przypomnijmy sobie wiersz Juliana Tuwima Całujcie mnie wszyscy w dupę czy jego utwory, w których wręcz „dopinguje” Hitlera). Wiele utworów, zwłaszcza epoki modernizmu, nie reprezentuje żadnych odwiecznych wartości, a pomimo to nadal zachwycają, bawią czy oburzają. Mają sens, ludzie wciąż je czytają, podczas gdy Platona, Horacego czy Hezjoda czytają nieliczni. Literatura dla elity? Jak najbardziej. Jednak kiedy zapytamy dowolnego przechodnia o któregoś poetę, z pewnością odpowie „Mickiewicz” lub „Tuwim” zamiast kogokolwiek poety starożytnego.

Jestem wielkim zwolennikiem nowatorstwa w formie. Treść utworów poetyckich dawno została już ustandaryzowana i trudno wymyślić coś nowszego niż wiersze o miłości, skardze, gniewie czy zdradzie, pamflety, opisy śmierci i wydarzeń historycznych. Natomiast na gruncie formy można zasiać jeszcze wiele nasion, o czym świadczą takie rodzaje poezji jak konkretna, wizualna, dźwiękowa, cyfrowa, happeningowa, migowa czy inne rodzaje poezji eksperymentalnej. Czy Magellan byłby tym, kogo znamy dzisiaj, gdyby postanowił odkrywać znane lądy zamiast tych nieznanych? Warto zatem zdecydować się na wypłynięcie na nieznane wody, by odkryć coś nowego, zamiast wciąż pływać w tej samej, niewielkiej i doskonale znanej kałuży.