Krzyk


Беларуская: Нацыянальны акадэмічны Вялікі тэатр оперы і балета by Хомелка@Wikipedia, https://en.wikipedia.org/wiki/File:Interior_of_Opera_and_Ballet_Theatre_Minsk_08.JPG

„Беларуская: Нацыянальны акадэмічны Вялікі тэатр оперы і балета” by Хомелка@Wikipedia: https://en.wikipedia.org/wiki/File:Interior_of_Opera_and_Ballet_Theatre_Minsk_08.JPG

Krzyk rozdzierał jego uszy, wdzierał się wprost do mózgu, eksplodując w nim nieznanym dotąd bólem. Miał ochotę uciec lub zapaść się pod ziemię. Zęby bez jego wiedzy gryzły pulchne palce, by choć na chwilę odwrócić uwagę od cierpienia wywołanego tym piekielnym wrzaskiem. W końcu wszystko umilkło. Na ułamek sekundy zaległa niezwykła, dźwięcząca w uszach cisza. Potem po całej sali przeszły, jak szmer deszczu, niepewne oklaski, wzmagające się z każdą chwilą w ulewę, potem nieopanowaną burzę. Na wyższym balkonie ktoś gwizdnął. Poczuł, jak robi mu się słabo.

Ciężka, czerwona kurtyna spłynęła smętnie, zakrywając rozpaczliwe pozy aktorów, palące światło rozbłysło nad widownią. Siedział kilka chwil, starając się odzyskać panowanie nad ciałem, nim niecierpliwy tłum zmusił go do wstania i ustąpienia miejsca. Gdy tylko usunął się z przejścia, podbiegła do niego dziewczyna, przez którą musiał znosić to wszystko. Jej starania, by nadążyć za nieustępliwą modą niszczyły całe jej piękno. Pociągła twarz była jeszcze dłuższa przez opadające bez życia, brutalnie rozprostowane włosy. Niezgrabne nogi dodatkowo wykrzywiała zbyt krótka suknia w kolorze rubinu, z której dekoltu biust usilnie próbował uciec. A przecież wiedział, że wyglądała tak pięknie, gdy pozwalała lokom spływać, każdemu w innym kierunku, gdy dobierała ubrania do figury swojej, nie modelek.

– Och, czyż to nie było cudowne? Ten głos, te emocje. Niemal czułam, jak ta kobieta cierpi, jak… ach, jakbym była tam, w odległych krajach razem z ją i jej synem. – By ukazać odległość tych krain, machnęła ręką, niemal uderzając przechodzącego obok mężczyznę. – Nie rozumiem tylko, czemu tak po prostu odszedł od nich, skoro tak ich kochał. Bynajmniej miał tam wszystko, czego chciał.

Chrząknął zmieszany, posłał przepraszające spojrzenie wszystkim wokół. Nikt jednak nie wyglądał na zgorszonego. Przerywając na chwilę rwący potok słów, zaprosił towarzyszkę na zewnątrz. Idąc obok niej, wsłuchując się bez zrozumienia w zapętlające się co chwilę wypowiedzi, czuł się coraz bardziej zniesmaczony i upokorzony. Taka egzaltacja i braki w podstawach języka nie pasowały do panienki z dobrego domu, którą z takim uporem starała się odgrywać. Jednak bardziej od jego partnerki zniesmaczała go obserwacja, że inni zebrani najwyraźniej nie dostrzegali nic niestosownego w jej zachowaniu, większość wręcz prezentowała podobne maniery.

Jego rozmyślania przerwał nagły, świdrujący pisk, gdy idąca obok kobieta zauważyła swoją koleżankę. Nie przejmując się mężczyzną, podbiegła do niskiej, ciemnowłosej znajomej, bez skrępowana rzuciła się jej na szyję i zaczęła trajkotać, a jej głos przypominał stukot dzięcioła roznoszący się po uśpionym lesie. Chwilę stał kilka kroków od towarzyszki, nie chcąc oddalać się nietaktownie, gdy kątem oka dostrzegł machającego do niego mężczyznę. Jeszcze raz spojrzał na dziewczę, które wyraźnie zapomniało już o jego istnieniu, nim zdecydował, że w tych warunkach może rozluźnić nieco obyczaje. Spokojnym, niespiesznym krokiem zbliżył się do stojącego przy barierce kompana w jasnym, piaskowym garniturze i czarnym krawacie. Mocno wysunięta szczęka dodawała jego zarośniętej twarzy męskości. W rękach trzymał drogą, srebrną piersiówką.

–– Witaj, Bruno. Ładny garnitur – pochwalił tamten, pociągając łyk. – Chcesz spróbować? Ananasowy.

Wziął naczynie, upił dwa łyki. Alkohol smakował mu, szybko też rozgrzał nieco zdrętwiałe członki i uspokoił rozzłoszczone myśli. Zastanawiało go, gdzie Adam znajduje takie rarytasy. Zawsze potrafił zaskoczyć go trunkami z całego świata, o najbardziej niespodziewanych smakach. Nigdy jednak o to nie zapytał. Nawet gdyby się dowiedział, nie miałby głowy do zajmowania się tym.

–– Mam nadzieję, że ta umierająca ropucha nie zostanie na koniec obsypana kwiatami.

Bruno natychmiast domyślił, co ma na myśli przyjaciel, choć nigdy nie przyszłoby mu do głowy porównać aktorkę grającą główną rolę z ropuchą. Nawet pomimo skrzeku, który tyle czasu starał się zmusić jego mózg do nieopanowanej eksplozji.

– Jej przygoda ze śpiewem powinna była zakończyć się, gdy pierwszy raz otworzyła usta – przyznał niechętnie, obserwując podskakujące dziewczęta, z którymi przyszli z Adamem.

– Pewnie przespała się z dyrektorem i teraz cieszy się ogromnym sukcesem.

Ubrany na ciemno mężczyzna skrzywił się zniesmaczony. Nie znosił takich komentarzy, były grubiańskie i prostackie, nawet jeśli w takich sytuacjach brzmiały nieprzyjemnie prawdziwie.

– Nie rozumiem, czemu ludzie jej przyklaskują, chwalą spektakl i potem jeszcze polecają go innym. Przecież w przeciwnym wypadku w życiu by się o nim nie dowiedziały i nie musielibyśmy ich zapraszać.

– W ogóle się zastanawiam, co tu robisz – przyznał Adam, znów pociągając z piersiówki. – Z ciebie bardziej introwertyk, powinieneś siedzieć w domu i czytać książkę, zamiast męczyć się w takim tłumie.

Obok nich stanęła jakaś para, przytulając się, śmiejąc i rozprawiając o czymś głośno. Odwrócili się, nie mając ochoty patrzeć, jak ich ręce nie przejmują się ubraniami i stojącymi wokół ludźmi.

– Mylisz się. Lubiłem operę, teatr i ludzi, naprawdę. Tylko potem to stało się… – Wykonał ręką delikatny ruch, wskazując na tłoczących się poniżej ludzi. Stało tam sporo kobiet w różnym wieku, w strojach tak kusych, że nie powinny być wpuszczone do środka,na innych niemal tony złota zdawały się błyszczeć bardziej niż na barokowym pałacu.Między nimi przeszła kobieta, wręcz dziewczyna, w balowej sukni z poprzedniej epoki, która ciągnęła się za nią po mokrej posadzce. Przez chwilę zastanawiał się, czy to nie jedna z występujących, szybko jednak zdał sobie sprawę, że nigdzie w sztuce nie ma takich strojów. Najwyraźniej uznała, że suknia nada się na tę okazję… Damom towarzyszyli mężczyźni w wyciągniętych swetrach, z nieuczesanymi włosami lub w skrojonych na miarę garniturach, z podróbkami najdroższych zegarków. Ci oglądali się wokół, upewniali, że wszyscy mogą podziwiać ich wygląd, bogactwo, prestiż wynikający z samej obecności w tym miejscu. Nie rozumiał, czemu ludzie uwielbiali przechodzić ze skrajności w skrajność. Niewielu widział tych, którzy znaleźli złoty środek, zachowywali się i ubrali odpowiednio do okazji i miejsca. Para obok zaczęła rozmawiać o przedstawieniu, komentując dokładnie braki w scenografii, starając się rozłożyć na części pierwsze każdą wypowiedź, nie zawracając sobie głowy idącą za nimi symboliką –…takie.

Adam pokiwał ze zrozumieniem głową, pozwolił przyjacielowi dopić trunek. Całe wnętrze wypełnił dźwięk dzwonka, zmuszający do powrotu na sale. Z ciężkim sercem Bruno zjawił się obok swej towarzyszki, zaprowadził ją na ich miejsce, usadowił się w miękkim fotelu. Starał się przygotować na to, co nieubłaganie się zbliżało, nie był jednak w stanie. Czas rozwlekł się niemiłosiernie, gdy światła gasły, kurtyna mozolnie uniosła się, a stojąca na deskach postać zaczęła krzyczeć.