wypad
miałem iść do psychiatry
ale coś mi wypadło
poszli wszyscy znajomi
i teraz nie wypada
zaciskam dłonie
na kierownicy białości
czekając na wypadek
niekoniecznie Justyna
poszedłem kiedyś na spacer z Justyną
mówiła już pół roku
a nie jesteśmy nawet
nawet zaręczeni
zaszyłem się w kołnierzu
zrównałem kroki z rytmem pulsu
albo puls z krokami
obraziłem się rozmyślnie
żeby zagłuszyć przyszłość zgrzytem
potem mówiłem jesteśmy za młodzi
choć naprawdę byliśmy
myliłem się prowadząc ją pod dom
minęło mniej niż pół roku
i nie jesteśmy nawet
nawet nie jesteśmy
koło
prosto
z pastwiska będziesz
wyrabiać sery z mleka pachnące
pożartą trawą przedzierżgniętą
w białe wino bez ryb
będziesz toczyć ten ser w wielkie
koła żywot toczyć będziesz
miała pęki ziół
suszone grzyby zastygłe w drewnie
spoglądać będziesz
pewnie
Rodzice
Dałeś mi ojcze czy raczej nie
bo to opowieść o braku
nie dałeś mi
poczucia bezwartości
życia w przeciągu
ssącego słońca – tego które karmi
poetów i poezję
grozy niekonsekwencji
drylu i musztry
choć zwoje pulchnieją nawozem
agresji opresji presji czemu
mnie oszczędziłeś?
w ludzkiej odmowie byłeś
ostoją i zamkniętym okręgiem
teraz gdzie tylko przejdę
wszyscy inni mogą
a ja nie mogę się powiesić
Mamo dlaczego byłaś mi
dawną obecną i przyszłą
opływającą bycie pewnością
zamiast wydmuchać ze mnie
cieniutką ściankę szkła?
w tę pasowałaby jak ulana o świcie
wrażliwość poetycka
tak oto przez was prawda jak widać
mogę się tylko zawstydzać i cóż
rozłożyć ręce.
Synu mój córko
zawieszona w mgiełce jajowodu
ślubuję ci będę ci
katem odległym oprawcą
pożarem bez powodu
nie oszczędzę ci
poczucia bezwartości
życia w przeciągu
ssącego słońca które karmi
poetów i poezję niekonsekwencji
drylu i musztry gwizdka i pręgi
bo zwoje pulchnieją nawozem.
Wydmucham z ciebie cieniutką ściankę szkła
i uderzę
Jarosław Westermark – ur. 31.10.1985, absolwent prawa na UW, z zawodu tłumacz. Pisze wiersze i opowiadania, slamuje, śpiewa, gra, maluje, sypia.
very impressive, much emotion, so poetic, keep it up
Jest dobrze.