Rozmyślania o uniwersyteckich bibliotekach


 David Thompson @flickr, CC BY-NC-SA 2.0

David Thompson @flickr, CC BY-NC-SA 2.0

„Podróże kształcą” ‒ to zdanie wielokrotnie powtarzał i powtarza mój tato, a ja staram się doświadczać tego na własnej skórze w miarę swoich możliwości. Co prawda, kiedy wybrałam na miejsce moich studiów Gdańsk, a nie leżącą 40 km od mojej miejscowości Bydgoszcz, spojrzał na mnie z przerażeniem, ale gdy po roku pojechałam na wymianę do Warszawy i na studia magisterskie też wybrałam stolicę, zrozumiał, że nie ma na to wpływu i że naprawdę chcę ciągle się uczyć i poznawać nowe rzeczy.

 

W ciągu tych pięciu lat studiów mieszkałam w przeróżnych akademikach i mieszkaniach z przeróżnymi ludźmi. Ale moim drugim domem niewątpliwie była biblioteka – nie zawsze wykorzystywana do czytania, co potwierdzić może moja współlokatorka z ostatniej stancji, która wielokrotnie wychodziła ze mną na przerwy do naleśnikarni. Często przesiadywałyśmy tam do końca otwarcia biblioteki, żeby się zmotywować do czytania zadanych lektur. Dziś myślę o tym z uśmiechem i, przesiadując w innych uniwersyteckich bibliotekach, wspominam BUW, a z Wami dzielę się moim porównaniem.

Bibliotekę Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy odwiedziłam w wakacje, zupełnie nie wiedząc, czy się tam odnajdę, zwłaszcza że o studiowaniu na UKW wiem niewiele prócz tego, co opowiadały mi studiujące tam koleżanki. Przy wejściu zostałam poinformowana, że mogę odwiedzić bibliotekę za darmo jednorazowo, a jeśli chcę wielokrotnie korzystać z zasobów, muszę założyć kartę wartą 25 zł. Cena wysoka jak dla studenta. Kiedy wchodzi się do środka, czuje się „nowość”, biblioteka bowiem została wybudowana całkiem niedawno. Książki ułożone są tematycznie, trochę problemu sprawiło mi odkrycie reguły dotyczącej kolejności sygnatur, ale znalazłam wszystko, co chciałam. Dużym ułatwieniem jest możliwość skanowania i przesyłania skanu na adres e-mail – w tym chętnie pomagają bibliotekarki, a jeśli chce się skorzystać z internetu, można to zrobić na stojących pod oknami komputerach. Korzystanie zarówno z książek, jak i z komputerów przebiega sprawnie i bez większych problemów.

Do Biblioteki Uniwersytetu Gdańskiego zajrzałam po dwóch latach przerwy i po wielokrotnych odwiedzinach BUW-u poczułam się zupełnie inaczej. BUG nie tętni tak życiem (powyżej opisany BUKW tak samo, choć jak na sobotę było tam sporo ludzi) – tu wydaje się, że studenci korzystają tylko z tego, co muszą przeczytać, wykonują swoje prace i wracają do domów (robiłam podobnie, kiedy mieszkałam w akademiku i studiowałam na licencjacie). Gdy zbliża się pora zamknięcia biblioteki, pan z ochrony delikatnie potrząsa zaczytanym studentem i informuje, iż za kwadrans zamykają bibliotekę – oznacza to, że fajnie by było, gdyby już została ona przez żądnego wiedzy opuszczona. Praca bibliotekarzy przebiega sprawnie i na pracownikach biblioteki naprawdę można polegać. Minusem jest tylko to, że gorącą zupę można zjeść wyłącznie do godzin popołudniowych, dlatego mieszcząca się obok BUG-u naleśnikarnia jest zawsze pełna, a na zamówione danie czeka się niekiedy nawet 40 minut.

Dość narzekania. Co należałoby docenić w Bibliotece Uniwersyteckiej naszej Alma Mater? Według mnie – jej klimat i wielką liczbę studentów Uniwersytetu Warszawskiego, którzy chętnie z niej korzystają. Być może jest to spowodowane koniecznością szukania właśnie tam tekstów na zajęcia, ale zawsze będę lubiła w bibliotece to, że mogę z niej korzystać jako student i robię to na spokojnie, w międzyczasie np. jedząc ciepły posiłek w jednym z lokali, opłacając rachunki przez internet czy odpisując na e-maile. Jeżeli potrzebuję korzystać z internetu przez dłuższy czas, mogę przyjść ze swoim laptopem (w Gdańsku tylko druga opcja wchodzi w grę, na miejscu można skorzystać wyłącznie z katalogu biblioteki i poruszać się po jej stronie). I choć może Biblioteka UKW zachwyciła mnie swoją nowoczesnością, a gdański BUG, który miał przypominać książkę z zakładkami poprzez kształt prostokąta i wystające z niego „turbiny”, przyprawia o uśmiech, z dumą patrzę na Bibliotekę naszego Uniwersytetu. BUW jest nie tylko budynkiem historycznym, ale też miejscem kumulacji studentów naprawdę chcących zdobywać wiedzę. Takim chcę zapamiętać to miejsce.