Przewrót kopernikański


5_życie_Mural przy ul. Lubelskiej 30_32_ fot. A.Beczek

„Życie to śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową” – tak brzmi przewrotny tytuł filmu w reżyserii Krzysztofa Zanussiego. Wciąż najpierw się rodzimy, potem umieramy – nie odwrotnie. Mimo to egzystencja i kondycja człowieka wciąż frapują ludzi tak bardzo, że w każdym wieku „ktoś mądry” musi coś na ten temat powiedzieć, by odkryć Amerykę lub tylko dać dowód swojego geniuszu.

Pięć wieków przed Chrystusem Sokrates powiedział: „Wiem, że nic nie wiem” i, szczerze mówiąc, miał sporo racji. Wówczas rzeczywiście ludzie mało wiedzieli, chociaż niektórzy z nich w swych odkryciach wyprzedzili nawet Kopernika, a z ówczesnymi poetami czy architektami mało komu później się równać. A jednak starożytni byli świadomi, że i tak ci, którzy urodzą się po nich, będą wiedzieć„lepiej”.

Z kolei żadna epoka nie traktowała więcej o śmierci niż średniowiecze. Motyw memento mori na każdym kroku przypominał o tej naturalnej konsekwencji życia. Ludzie spędzali je na tym, jak nauczyć się ars bene moriendi, a motyw danse macabre był wygodnym wytłumaczeniem, dlaczego jedni rodzą się królami, a inni żyją w skrajnej nędzy.

Gdy nastała nowożytność i renesans,czas apoteozy rozumu, Kartezjusz oznajmił: „Myślę, więc jestem”. Bohater szekspirowski zapytał: „Być albo nie być?”, a wkrótce potem nadeszły czasy „cierpiących werterów”. W kolejnym stuleciu Schopenhauer dowiódł, że „suma cierpień przewyższa u człowieka znacznie sumę rozkoszy”. I wobec tego – niczym nowy Hobbes – uznał on, że„człowiek jest zły z natury”.

Dziś także wionie pesymizmem Schopenhauera. W XXI wieku złote myśli zdobią mury budynków na warszawskiej Pradze. A podpisane są: Loesje –taką nazwę nosi jedno z działań Fundacji Sztuki Arteria. Aforyzmy te mają budzić zadumę nad ludzkim losem, krzesając u zaganianych ludzi iskry autorefleksji. Skoro coś mądrego czyta się dziś coraz rzadziej, warto zmusić spacerowiczów czy pasażerów tramwaju do tego, by patrząc bezmyślnie przez szybę, załapali się na szczyptę miejskiej poezji. I tak mury nam mówią że:„Pierwszy krok rzadko bywa do tyłu”.„Im dłużej czekasz na przyszłość tym będzie krótsza”.„Z punktu widzenia drogi mlecznej wszyscy jesteśmy ze wsi”.„Nie rozmawiaj z nieznajomymi bo jeszcze kogoś poznasz”. Czy:„Zrób komuś dzień dobry”.

W świetle tych zaleceń człowiek XXI wieku to jednostka apatyczna, bierna i zrezygnowana, bojąca się wyzwań, mająca kłopot z podjęciem decyzji oraz nieufna wobec innych. Niefajnie. Można odnieść wrażenie, że tchnące beznadzieją miejskie murale z góry zakładają, jaki będzie ich odbiorca. Jak wobec tego żyć w mieście, w którym nawet mury szepczą, że coś jest nie tak? Dlaczego dzisiejszą sztukę pisze się językiem smutku?

Być może tak trochę jest, że nie jest dobrze. Jednak twórczość narzuca pewną optykę. Loesjom nie brak gorzkiej ironii, brak natomiast optymizmu i wiary w przechodnia.Może zamiast:„Im dłużej czekasz na przyszłość tym będzie krótsza”, można byłoby posłużyć się myślą Michaela Beneduma:„Jesteś młody, dopóki wierzysz w życie”, zaś aby zachęcić ludzi do działania, napisać na murze stwierdzenie Gandhiego:„Sami musimy stać się zmianą, do której dążymy w świecie”?

Tak czy inaczej warto wierzyć, że Loesje zachęcą kogoś do otwarcia się na innych czy zrobienia drobnego kroku w stronę realizacji własnych marzeń. A to może być osiągnięciem na miarę kopernikańskiego przewrotu. Czemu by nie.