Varsovie


fot. polona.pl

fot. polona.pl

Francuzka, która nie była w Polsce do czasu, gdy przyjechała do Warszawy studiować romanistykę. Jej zdaniem edukacja to najlepsza droga do poznania siebie. Kontakt z szeroko pojętą kulturą jest dla niej ważny, a otwartość na to, co inne, uważa za klucz do ciekawego życia. Jak sama przyznaje, jest trochę niecierpliwa. Poznajcie Marie-Lou, dla której umiejętność mówienia po polsku to supermoc.

Dlaczego Polska?

Trudno powiedzieć. Nie planowałam tego, to nie było moje marzenie. Prawie nic o Polsce nie wiedziałam, nie interesowałam się tym krajem. Zależało mi na tym, żeby wyjechać na Erasmusa, bo jestem na ostatnim roku studiów. Chciałam spróbować czegoś nowego. Pomysł wyjazdu do Polski podsunął mi znajomy. Wiedziałam, że nie będzie problemu, żeby się tutaj dostać (zainteresowanie nie było duże), i że stypendium wystarczy mi na utrzymanie, co, nie ukrywam, też miało znaczenie. Jak pewnie się domyślasz, moi znajomi byli zaskoczeni tym wyborem, ale nie chciałam, żeby miało to wpływ na moją decyzję. Pojechać tam, gdzie prawdopodobnie będzie inaczej niż w moim kraju – to było moje marzenie.

Przyjechałaś tutaj na jeden semestr, ale przedłużyłaś pobyt o kolejne pół roku. Skąd ta decyzja?

Względy osobiste były najważniejsze, ale nie tylko one miały znaczenie. Podoba mi się w Polsce, w Warszawie. Jest tutaj dużo wydarzeń kulturalnych, w których mogę uczestniczyć. Spacery turystyczne, pokazy filmów dla obcokrajowców. Targi retro, na które zabrała mnie moja współlokatorka, też były dla mnie odkryciem. Co prawda, rytm życia jest tutaj zupełnie inny, szybszy, bardziej dynamiczny. Mam wrażenie, że ciągle trzeba się gdzieś spieszyć. Pochodzę z niewielkiej miejscowości na wschodzie Francji, przeprowadzka do Warszawy to dla mnie ogromna zmiana. Czasami brakuje mi atmosfery, którą mają mniejsze miasta, ale powoli się przyzwyczajam.

Jak postrzegasz swoje nowe otoczenie? Jaki masz kontakt z Polakami?

Najlepsze relacje mam z tymi znajomymi z uczelni, którzy też byli kiedyś na wyjeździe w ramach wymiany studenckiej. Osoby z podobnym doświadczeniem chętnie mi pomagają. Pozostali są sympatyczni, ale mniej otwarci. Oprócz tego ważne było dla mnie, zwłaszcza na początku, środowisko studentów, którzy też są tutaj na Erasmusie. Większość moich znajomych Polaków poznałam poza uczelnią, między innymi przez moją współlokatorkę. Spotkanie z nią można uznać za przypadek: przegapiłam termin rejestracji do akademika, musiałam szukać mieszkania na własną rękę. Kasia, znajoma znajomych, zaproponowała mi nocleg na kanapie, dopóki nie wynajmę pokoju. Okazało się, że dobrze się dogadujemy. Mieszkam u niej już pięć miesięcy. Poza tym uczę się polskiego. Odnoszę wrażenie, że to ma znaczenie dla Polaków, choć wydaje mi się, że zazwyczaj są tym zaskoczeni.

A czy miałaś okazję czytać polską literaturę?

Tak, chociaż nie w oryginale. We Francji zetknęłam się z Ferdydurke, niezwykła jest też proza Schulza. Kiedy tutaj przyjechałam, lista znanych mi tekstów polskich autorów, nie była długa. Od października chodzę na zajęcia z literatury polskiej. Są one prowadzone w ten sposób, że każdorazowo analizujemy krótki fragment prozy, np. Żeromskiego. Z pewnością poszerza to moją wiedzę dotyczącą konkretnych pisarzy, ale nie jest to moja ulubiona forma pracy z tekstem. Wolałabym czytać cały tekst, a potem rozmawiać o problematyce utworu. W ten sposób mogłabym się dowiedzieć więcej o polskiej kulturze, którą korzystając z okazji, chciałabym poznać jak najlepiej.

Przyjechać z Francji do Polski żeby studiować romanistykę – to nietypowe. Nie jesteś rozczarowana poziomem?

Nie, wręcz przeciwnie. Poziom moich studiów jest bardzo wysoki. Ty też studiujesz filologię, więc wiesz, że to nie jest tak, że uczę się języka. Muszę czytać dużo książek, robić badania. Kiedy zdałam ostatni egzamin w sesji zimowej, odetchnęłam z ulgą. Nie było to łatwe, mimo że francuski to mój język ojczysty. Jestem też w trakcie pisania pracy magisterskiej. Badam w ujęciu komparatystycznym teksty różnych autorów, które dotyczą ekspedycji na Biegun Północny. Na nadmiar wolnego czasu nie narzekam.

Czy masz tutaj trudności z dostępem do książek i artykułów, których potrzebujesz do pisania pracy magisterskiej?

Wybrałam mało znane teksty, niewiele opracowań na ten temat znalazłam nawet we Francji. Jest tutaj biblioteka Instytutu Francuskiego. Myślę, że znajdę tam najbardziej potrzebne materiały. Z moją panią promotor kontaktuję się mailowo, a w razie problemów na pewno pomoże mi dotrzeć do tego, czego będę potrzebować.

Wspomniałaś, że uczysz się polskiego. Mogłabyś o tym trochę opowiedzieć?

Polski to trudny język, ale od razu wiedziałam, że jeśli zdecyduję się na przyjazd tutaj, to chcę się go uczyć. Od początku roku chodzę na lektorat, a chociaż prowadząca jest zaangażowanym w pracę dydaktykiem, nauka nie przychodzi mi z łatwością. Kiedyś porównywaliśmy ze znajomymi poziom naszych zajęć. Z tego zestawienia wynikało, że moja grupa jest tą najbardziej zaawansowaną, jeśli chodzi o realizację programu. Mimo to nie mam poczucia, że mogłabym zapytać po polsku o drogę albo porozmawiać z kimś, choćby o codziennych sprawach. Poznaję coraz więcej słów, konstrukcji gramatycznych, ale jak na razie nie widzę przełożenia tej wiedzy na umiejętności komunikacyjne. Polski podoba mi się jednak na tyle, żeby się tak łatwo nie poddać. Ten przełomowy moment, w którym leksyka i gramatyka zaczynają się łączyć w zdania, w końcu musi nadejść. I mam nadzieję, że kiedyś będę mogła czytać polskie książki w oryginale.

Szczerze ci tego życzę. Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała i przetłumaczyła Maria Puszyk.