Błogosławieństwo starych czasów


O twórczości Adama Mickiewicza zostało powiedziane i napisane chyba wszystko. A jeśli nie wszystko, to bez wątpienia bardzo dużo. Nie zmienia to faktu, że nadal mówi się i pisze o tym jednym z najbardziej znanych polskich wieszczów wcale nie w mniejszej ilości niż kiedyś. Nie da się zaprzeczyć, że Mickiewicz jest po prostu znany, bez względu na to, czy jest lubiany, czy nie. Ja akurat należę do tej grupy, która pana Adama wielbi, czytuje i cytuje, bo przecież jak tu nie zachwycać się tym doborem słów, tymi rymami, zdaniami, które są idealne, utworami w ogóle i w szczególe? Jednak pojawia się pytanie, czy genialność utworów Mickiewicza jest tylko i wyłącznie jego zasługą? I nie chodzi tu o podważanie autorstwa, absolutnie nie. Chodzi o to, czy, gdyby Mickiewiczowi przyszło żyć w dzisiejszych czasach, jego utwory byłyby równie wyjątkowe? Czy za sukcesy naszego wieszcza nie odpowiada epoka, w której tworzył? I w ogóle kim byłby sam Mickiewicz dzisiaj?

Istnieje duże prawdopodobieństwo, że student Mickiewicz byłby całkiem niezłym i zdegustowanym hipsterem lansującym się na kampusie Uniwersytetu Warszawskiego (Wilno to jednak nie Paryż ani Oksford – nie jest w czołówce modnych miast, w których można studiować) w czerwonych oryginalnych conversach, brązowych spodniach i fioletowej koszulce z metką Tommy’ego Hilfigera i najmodniejszymi okularami na głowie. Utwory swoje pisałby na iPadzie, nie bawiąc się piórem i atramentem, siedząc w jednej z aktualnie obleganych kawiarni. I nie ma w tym absolutnie nic złego, chociaż kwestia tego, czy obecność wirtualnego świata nie spowodowałaby spadku wrażliwości i aktywności literackiej u wieszcza pozostaje otwarta. W końcu po co jechać na wycieczkę, skoro można wpisać w grafice Google hasło „Krym”, obejrzeć zdjęcia, a potem na ich podstawie napisać sonet? Trudno jednak narzekać, w końcu to wszystko jest pewnego rodzaju znakiem naszych czasów.

Zresztą Mickiewicz wcale nie musiałby być hipsterem. Równie dobrze mógłby być typowym, niczym niewyróżniającym się przedstawicielem społeczeństwa, tylko z nieco większym zacięciem poetyckim. Prawdopodobnie wtedy Mickiewicz, korzystając z dobrodziejstw nauki, nocami pod nickiem „Pierwszy Wieszcz” aktywnie działałby na jakimś forum literackim czy poetyckim, śląc wprost w nieograniczone odmęty Internetu swoje utwory, przy okazji toczyłby nieustanną i z góry skazaną na porażkę walkę z wydawcami, niewyrażającymi żadnego zainteresowania jego poezją. Wydawcy doszliby do wniosku, że jakiś nieznany Mickiewicz nie sprzeda się dobrze jako produkt medialny, gdyż naród spragniony jest albo przepełnionej bólem istnienia poezji białowierszowej, która charakteryzuje się głównie tym, że zupełnie nie wiadomo, o co w niej chodzi, albo niezwykle twórczych i, rzecz jasna, równie głębokich rymowanych tekstów w stylu „popłyniemy daleko naszych marzeń rzeką”, które łatwo zapamiętać. Mickiewicz niestety nie wpisuje się w pragnienia ludu. Część nieco młodszego narodu pragnie wampirów i wilkołaków, a w starciu z nimi marny Upiór nie ma najmniejszych szans. W tej sytuacji Mickiewiczowi – jeśli wyczerpany po walkach miałby nadal siłę cokolwiek tworzyć – pozostawałoby niewiele. Mógłby oczywiście próbować stać się znanym tekściarzem i przemianować się na DJ Adasia, jednak próby uproszczenia tekstów mogłyby skończyć się tak:

Mickiewicz vs młodzieżowy slang

Występują:

Mickiewicz Adam

Wena Twórcza

Adam

siedzi i tworzy

Widzisz świat w proszku… jakby tu tego to zamienić…

nagle doznaje radosnego olśnienia

Widzisz świat instant!

kurtyna opada ze zgrozą

Mickiewicz mógłby jeszcze spróbować odbyć romantyczną podróż w poszukiwaniu natchnienia i inspiracji, oczywiście jeśli w połowie lotu nie okazałoby się, że kolejne biuro podróży, które lot ten opłaciło, nie ogłosiło właśnie upadłości. Niestety, niewiele jest już pięknych miejsc, które nie są eksploatowane przez tłumy turystów i wyższa idea wycieczki mogłaby umrzeć śmiercią naturalną:

Mickiewicz na Judahu skale

Występują:

Mickiewicz Adam

Skała Judahu

Adam

stoi na Judahu skale, nieobecnym wzrokiem wpatruje się w horyzont, poniżej fale rozbijają się o brzeg, słychać łopot skrzydeł mew

nastrój przerywa gruby turysta w hawajskiej koszuli i czapce z daszkiem

Panie, co pan?! Niech się pan posunie, my tu z Grójca przyjechaliśmy, też se chcemy postać!

kurtyna zapada, spod niej słychać donośne „Jadźka! Dawaj no ten aparat!”

Całkiem możliwe, że poeta Mickiewicz, przytłoczony prozą życia, straciłby wenę jakąkolwiek. Wszakże poetyzowanie podczas pilnowania schabowego skwierczącego na patelni jest nieco odarte z romantyzmu. Możliwe również, że Adam mieszkałby z dziewczyną, co w tamtych czasach oczywiście byłoby nie do pomyślenia. A jak tu tworzyć, kiedy ukochana, zamiast zająć się kobiecymi sprawami, ośmiela się przerywać nastrój twórczy:

O jasności

Występują:

Mickiewicz Adam

dziewczyna Mickiewicza Adama, Celina

Adam

złowróżbnie

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie…

Celina

z drugiego końca pokoju

Adam na Boga, zrób coś z tym! Znowu wysiadły nam korki!

kurtyna zapada niewidocznie, więc nikt o tym nie wie

Czasy czasami, epoka epoką, ale mimo wszystko nie ulega wątpliwości, że Mickiewicz był genialny. I bardzo dobrze, że tworzył sto dziewięćdziesiąt lat temu, a nie obecnie – zniechęcony odmowami wydawców swoją karierę literacką mógłby zakończyć jeszcze zanimby ją rozpoczął, ostatecznie mógłby machnąć na to ręką i ze słowami „Hej, użyjmy żywota! Wszak żyjem tylko raz” na ustach udać się z grupą znajomych na piwo do klubu.

 

Portret: Adam Mickiewicz z czasów wileńskich (1828).