Trzy wiersze. Wesołowskiego?


Tekst powstały po nieprzespanej nocy, C20H25N3O.

***

Rano. Przez okna bije słońce

a ona myśli wciąż o wczoraj

jak mocno można nienawidzić

to zdanie nie ma pytajnika

stłuczone lustro w kącie klitki

wczorajsze duchy wciąż w powietrzu

snują się wokół jego kawy

myśl, by przebaczyć tamtej nocy

jest niewymownie obrzydliwa

przecież nie wraca; ta generał

szturm, bój, marszruta, bieg, ćwiczenia

głodny śmiech boga, tam w pokoju

jej ręce, kabel, jego szyja

gdzie jest w tym całość?

ten wers nie powinien tu być

pomyśl jeszcze raz

nie obiecuję, że to ma sens

Radość okrutna, bo potrzebna

narzuca jarzmo reszcie głowy

Ona klnie się za hipokryzję

On już po chwili jest gotowy

Jak trudno zebrać w sobie siły

By przejść przez wszystkie stopnie związku

W krótkim poranku; on i ona

Wstrętne poczucie obowiązku

                                                                                                                             Warszawa, luty 2011

Próba uchwycenia charakteru krainy na południu Francji, jaki obrazowały książki tak naukowe, jak literackie, skupione wokół subkierunku mikrohistorii. Tolkienowskie, mam nadzieję, i niegłębokie. Rymowane.

 

Langwedocja/Mikrohistoria

Pokryte trawą są równiny

Z daleka prawie słychać fale

Język odróżnia doskonale

Wy-niezależność tej krainy

Równinnych prawd kryta szkatuła

Kryje prostotę i niepamięć

Najniezwyklejsza myśl co zdanie

Wyróżnia z innych hrabstwo Foix

Tam, gdzie są chłopi, gnani chlebem

Rządami prawa i zwyczaju

To ludzie Artroit i Mountaillou

Pasterzy tęskny głód za niebem

Surowych sędziów sprawiedliwość

Kiedy’ś niepewny swego zdania

W Tuluzie szukaj odwołania

Napotkasz chętnych prawd życzliwość

Tęsknotę, żądzę, gniew i miłość

Rozpoznasz w oczach najzwyklejszych

Niemałych sercem, choć najmniejszych

Wpędzonych w własnych dusz zawiłość

Co jest w tych wzgórzach? Zew pasterza?

Cichy śpiew ptaków? Wyrąb drewna?

I ta niezwykła, chociaż pewna

Współczesność, której nie dowierzam

Piła, Sylwester 2012/2013

 

 

Tu: temat obrzydliwie jasny, stylistyka miała kierować się w stronę O’Hary; wiersz pisany na serwetce w kawiarni.

 

My beloved philosopher…

My beloved philosopher

Bald, thin, with face so elastic

Asks how one should enjoy pleasure in an appropriate way

And so I wonder

And between rough thoughts I see us again

I possess you frequently; soft and wanting

Your eyes say that you would like it so much

To be closer

In a snow I hold your hand, and you wouldn’t ever want this to stop

You cuddle me, laying nearby

We spend whole time together, so much time

You could have given up everything for me

Almost everything

Your eyes are shaking when I’m leaving

You laugh in the most happiest way and kiss me tender

We laugh together

You say you adore talking with me

You are scared, yet you shakily want me

You say „I love”. You love.

You smell of sex and love

But – what if? what then?

You stop holding my hand, when someone is around

Someone you know too well

Or not too well

Someone could have seen and pass the news

What if? What then?

You bond your leg with mine in a way so elastic

My beloved philosopher

Uses the word „stasiasthic”

Which I do not under stand

 

Warszawa, koniec stycznia 2013