Pornografia według polonistów


Pewnego lutowego poranka, w dniu, kiedy walentynkowa atmosfera wydawała się już powoli stygnąć, na Wydziale Polonistyki hormony nieoczekiwanie znów zawrzały. Pojawiły się pierwsze ulotki z serii Porno Polon, które już wkrótce miały — jak ujął to jeden z inicjatorów wydarzenia — przemienić gmach Polonu w dom rozpusty.

Ulotki z daleka przykuwają uwagę. Z niewielkich prostokątnych kartoników, kolorystycznie uwikłanych w kontrast niewinnej bieli i namiętnej czerwieni, emanuje zmysłowość słowa i obrazu. W centrum każdej z piętnastu wersji ulotki znajduje się wiersz. Wykorzystano poezję polską z różnych epok literackich: wysmakowany erotyk Tetmajera obok rubasznej strofy z Morsztyna, Ważyk obok Wojaczka, Przybyszewski, Dymny, a także… limeryki autorstwa polonistów. Całości dopełniają sugestywne szkice Klaudyny Słowikowskiej.

Za przygotowanie akcji odpowiadają członkowie Studenckiego Koła Krytyki Medialnej UW — ciż sami, którzy w zeszłym roku zorganizowali zakręcony happening z balonami w roli głównej. Nie jest to więc ich pierwsza tego rodzaju próba urozmaicenia wydziałowego życia ani — jak się dowiedziałem — ostatnia.

O tym, co kryje się za Porno Polonem, rozmawiałem z Justyną Koszewską, która w SKKM zajmuje stanowisko Junior Creative. Zapytana o cel przedsięwzięcia, odpowiedziała: „Pomysł był spontaniczny. Chodziło o drobną prowokację. Wywołanie uśmiechu, może rumieńców”. Na szali znalazł się również wizerunek studenta polonistyki, takiego który siedzi z nosem w książce i nie widzi świata poza nauką. Ulotki miały poprzez odrobinę pikanterii ów stereotyp przełamać, odchylić maskę pruderyjności.

Od jednej do drugiej myśli zrodziło się jednak coś więcej. Dostrzeżono szansę na to, żeby pod płaszczykiem zabawy rzeczywiście oddziałać. Wszak SKKM zgodnie z nazwą zajmuje się krytyką, a także przetwarzaniem tego, co dzieje się w szeroko pojętych mediach. Można w tym kontekście interpretować Porno Polon jako reakcję na rozprzestrzenianie się wulgarnej nagości i pornografii w reklamie oraz literaturze (jako przykład Pięćdziesiąt twarzy Greya). „Erotyka została sprowadzona do najbardziej fizycznego aspektu — powiedziała Justyna. — My chcieliśmy pokazać bardziej wysublimowany, zmysłowy wizerunek”. I po chwili dodała: „Prawda jest taka, że nasi autorzy pisali teksty dużo lepsze od tych, jakie współcześnie powstają za granicą”.

Stąd też nadarzyła się sposobność, żeby promować twórczość poetów znanych z kanonu polonistycznych lektur — poetów znanych od innej zgoła strony. „Na zajęciach z historii literatury tematyka erotyczna jest często marginalizowana. Nie wszyscy wiedzą, że Ważyk i Morsztyn pisali erotyki. A jak Kochanowski, to niech nie kojarzą się tylko fraszki w stylu Na lipę, lecz także te bardziej frywolne”.

Uwagę zwraca również konwencja, w jaką wpisuje się akcja ulotkowa. Wielki napis na plakacie reklamującym Porno Polon głosi: „zbierz je wszystkie”, a poniżej znajdują się informacje o konkursie z nagrodami dla sumiennych zbieraczy. W zamierzeniu był to powrót do klimatów dzieciństwa, zachęta do kolekcjonowania i wymieniania się. Przyboś za Tetmajera, Przybyszewski za Wojaczka — tak jak niegdyś prowadziło się barter np. tazosami z Pokémon (nieprzypadkowe nawiązanie do piosenki Gotta Catch ‘Em All).

Wraz z tygodniem sesji marcowej dobiegła końca dystrybucja ulotek. Wkrótce potem rozdane zostały nagrody. Zwycięzcy otrzymali kubki z nadrukiem — limitowana edycja, jedynie trzy egzemplarze. Kto się spóźnił, a ceni sobie polonistyczne poczucie humoru, niech żałuje.

I najważniejsze. Doszły mnie pogłoski, że Porno Polon ma szansę powrócić. W nowej, tajemniczej odsłonie.