Jose Romero, absolwent zarządzania z Galicji – północno-zachodniej części Hiszpanii. W roku akademickim 2011/2012 przyjechał na studia do Warszawy w ramach programu LLP Erasmus. Zapytałam go o wrażenia z pobytu w Polsce, o wspomnienia związane z Warszawą i studiami na Wydziale Zarządzania UW. Rozmawiała Martyna Kucharczyk.
Martyna Kucharczyk: Dlaczego wybrałeś Polskę?
Jose Romero: Dowiedziałem się o możliwości wyjazdu na studia Erasmus, kiedy byłem w Lizbonie, gdzie odbywałem trzymiesięczne praktyki (również programu Erasmus). Pojechałem do mojego macierzystego uniwersytetu w Vigo, zobaczyłem listę krajów, do którym mogę pojechać i razem z kolegą zdecydowaliśmy, że chcemy jechać do Polski. Dlaczego? Bo chcieliśmy jechać tam, gdzie będziemy mieć zajęcia po angielsku. Odpadła Portugalia, Francja, Włochy, a do Anglii nie mogliśmy. W Niemczech było tylko jedno miejsce, w Finlandii zaproponowano nam uczelnię na odludziu, więc została Europa Wschodnia. Słyszeliśmy od starszych kolegów niezbyt pochlebne opinie o uczelniach w Czechach czy na Słowacji, gdzie właściwie zajęcia się nie odbywają, a jedyne co trzeba zrobić, to przyjść po wpis. I tak wybór padł na Polskę, a później na Warszawę, bo to w końcu stolica!
Jakie było twoje pierwsze wrażenie, kiedy przyleciałeś do Polski?
Kiedy wiedziałem już, że lecę do Polski, zacząłem czytać o Polsce, Warszawie, o UW i Wydziale Zarządzania, gdzie miałem mieć zajęcia. W ten sposób, jeszcze zanim tutaj przyleciałem, zakochałem się w Warszawie, jak z tej reklamy na tramwajach: Zakochaj się w Warszawie. A moje pierwsze wrażenie, jeszcze z samolotu, były takie, że Polska jest płaska jak talerz. W prowincji, z której pochodzę, góry są wszędzie, nawet miasta są położone na wzniesieniach, dlatego było to dla mnie coś zupełnie nowego. A w samej Warszawie – nowoczesność i to, że miasto wygląda zupełnie inaczej niż te, które widziałem w życiu.
Jak wspominasz pierwszy miesiąc w Polsce?
We wrześniu mieliśmy miesięczny kurs językowy EILC na UKSW, podczas którego uczyliśmy się języka polskiego, poznawaliśmy polską kulturę, historię, oglądaliśmy polskie filmy, zwiedzaliśmy Warszawę. Dzięki temu mogłem sam zrobić zakupy w delikatesach i zamówić kurczaka, frytki i surówkę w stołówce akademickiej. Ale na początku było ciężko. Pamiętam kiedy poszliśmy z Saulem, z którym przyjechałem do Polski, do jakiegoś supermarketu, żeby kupić tuńczyka w puszce. Po jej otwarciu i przetłumaczeniu nazwy w słowniku okazało się, że kupiliśmy karmę dla kotów. Ten pierwszy miesiąc wspominam najlepiej. Organizowaliśmy imprezy ze studentami z innych krajów z naszej grupy. Na początku trzymaliśmy się razem, bo wszyscy byliśmy nieco zagubieni w obcym mieście. No i po raz pierwszy spróbowałem polskiej wódki i pierogów.
A twoje ulubione pierogi?
Z mięsem! Zdecydowanie.
Gdzie mieszkałeś po kursie językowym?
Znaleźliśmy mieszkanie do wynajęcia przy metrze Ratusz Arsenał. Było znacznie droższe niż miejsce w akademiku, małe i niezbyt ładne. Ale po miesiącu mieszkania w jednym pokoju na Bielanach, zdecydowaliśmy z Saulem, że powinniśmy od siebie odpocząć.
Podobały ci się zajęcia na uniwersytecie?
Tak. Miałem świetnych nauczycieli z różnych krajów świata, m.in. ze Stanów Zjednoczonych. Zajęcia były ciekawe, niektóre wymagały więcej pracy, niektóre mniej, ale z zaliczeniem nigdy nie miałem problemu.
Spotykałeś na zajęciach studentów Polaków?
Niewielu, bo wszystkie moje zajęcia były prowadzone po angielsku, dlatego uczęszczali na nie głównie obcokrajowcy, większość Hiszpanów. I to mi się nie podobało, bo przyjechałem do Polski nie po to, żeby poznawać innych Hiszpanów.
A organizacja studiów?
10 na 10 punktów, począwszy od kursu językowego na UKSW, aż po możliwość zapisania się na bezpłatne zajęcia językowe w czasie studiów. Każdy tworzył swoją siatkę zajęć, wybierał przedmioty i terminy. Mogliśmy nawet zapisać się na bezpłatne zajęcia na siłowni czy na basenie. W Hiszpanii nie ma takich możliwości.
I zapisałeś się na WF?
Nie, chyba jestem za leniwy. Poza tym, kiedy przyszła zima, ostatnią rzeczą, na którą miałem ochotę, to wychylać się z mieszkania. Przy minus 20 stopniach bałem się nawet uchylić okno w kuchni!
Jak w takim razie przetrwałeś zimę?
Z trudem. Trochę podróżowałem po Europie, odwiedziłem też Hiszpanię.
Dużo podróżowałeś w czasie studiów w Warszawie?
Dużo. Polska jest krajem w samym środku, wszędzie jest blisko. Byłem w Niemczech, na Słowacji, w Czechach, Austrii. Zwiedziłem też wiele polskich miast. A w czerwcu pojechaliśmy do Kijowa na finał Euro 2012. Mieliśmy bilety na finałowy mecz Hiszpania – Włochy. No i wygraliśmy 4:0!
Zamierzasz jeszcze kiedyś odwiedzić Polskę?
Ja mam zamiar mieszkać w Polsce. Staram się teraz o stypendium na odbycie praktyk w Warszawie.
Naprawdę zakochałeś się w Warszawie!
Wiesz, podoba mi się polski styl życia, podoba mi się Warszawa i uwielbiam pierogi. Według mnie Polska to kraj o ogromnych możliwościach, dlatego chcę spróbować.