Nie przestanie nam zależeć. O poprawnej polszczyźnie w internecie


Internet zmienił nasze codzienne życie. To truizm, o którym dyskutować można co najwyżej – w celu rozwijania elokwencji – na lekcjach języka obcego. Zaniepokojenie tą zmianą wydaje się jednak równie powszechne, jak w czasach, gdy globalna sieć była ekscytującą nowinką. Wówczas tę obawę szczególnie łatwo dostrzec było wśród osób ceniących sobie kulturę języka. A w każdym razie taki ich obraz tworzyły media, które niestrudzenie powtarzały zbolałym tonem, że „językoznawcy biją na alarm!”. Z dzisiejszej perspektywy wiele ówczesnych obaw wydaje się przesadzonych: co bardziej katastroficznie nastawieni krytycy pisali na przykład o „SMS-ach”, skrupulatnie dystansując się od nowego słowa cudzysłowem. Zauważyli trend upraszczania wiadomości, stosowania skrótów, usuwania polskich znaków i wysnuli z tego wniosek, że w przyszłości będzie jeszcze zwięźlej i prościej; wygląda na to, że dla młodych język przestał być wartością. Kto wie, czy polski alfabet nie zostanie zrównany ze znakami klawiatury qwerty? Czy przyszłym pokoleniom merdać będą jeszcze nasze polskie ogonki? Wiemy, jak to się potoczyło – choć kultura języka naszej codziennej komunikacji pozostawia wiele do życzenia, to nie doszło wcale do efektu równi pochyłej, a kopiowanie ogona u naszych milusińskich pozostaje kontrowersyjne. Co więcej, zainteresowanie poprawnością językową w internecie nie wydaje się maleć – wręcz przeciwnie. Jednak, jak się okazuje, kultura internetowa przetworzyła to zainteresowanie w typowy dla niej sposób – internautom nie wystarcza format audycji radiowych czy suchych porad językowych. Jak więc wygląda walka o poprawną polszczyznę w internecie?

Określenie grammar nazi pochodzi z angielskiego slangu internetowego i oznacza osobę, która w sposób irytujący wypomina innym potknięcia językowe. Hiperbolizacja poprzez porównanie do nazisty ma chyba wskazać, że typowy grammar nazi ma poglądy preskryptywistyczne, a więc podobne autorytarnym – choć być może chodzi o skojarzenie z obsesją szczególnie rozumianej czystości. Termin, szczególnie po takiej analizie jak powyżej, chyba słusznie wydaje się niesmaczny. Jednak jest już częścią kultury internetu: wyszukiwarka Google dla zapytania grammar nazi zwraca ponad dwa miliony wyników. Trzeba tu zwrócić uwagę, że ludziom używającym tego sformułowania nie chodzi o wszystkich miłośników poprawności językowej. Wydaje się, że uknucie tego terminu było defensywną odpowiedzią na rzeczywistą plagę nieżyczliwego wytykania literówek i popularnych błędów ortograficznych. Niestety, internet jako medium ma swoje ograniczenia – nie zawsze udaje się wyłącznie za pomocą słów zakomunikować swoje nastawienie, więc życzliwa korekta może łatwo zostać odebrana jako atak przy użyciu argumentu ad hominem.

Błędem byłoby wnioskować, że niechęć do wytykania błędów przekłada się u internautów na brak zainteresowania poprawnością językową. Są ludzie, którzy chętnie wykorzystują nowe medium do dzielenia się wiedzą o kulturze języka – i znajdują wielu słuchaczy. Odpowiedź na to zainteresowanie często przybiera formy znane z innych mediów – na przykład lubiane audycje radiowe ze znanymi językoznawcami dzisiaj można znaleźć również w sieci. Jednak ciekawsze wydają się formy swoiste dla internetu: przede wszystkim blogi, vlogi i fanpage’e.

Zacznijmy od tych ostatnich. Strony na Facebooku mają szczególną dynamikę. W przeciwieństwie do wpisów na typowych blogach, wpisy na fanpage’ach muszą być krótkie i przykuwające uwagę. Pewne typy porad językowych świetnie nadają się do takiej formy – często popełniane błędy można przedstawić na przykład w postaci obrazka-fiszki, prowadzący fanpage może też zadać pytanie o podchwytliwy wyraz i w ten sposób skłonić do samodzielnego zastanowienia się nad odpowiedzią. Przypomina to strategie mnemoniczne – i decyzja o polubieniu takiego fanpage’a jest chyba podyktowana właśnie chęcią łatwego nauczenia się poprawnej polszczyzny. Tego typu strony mają dużą popularność – największe zebrały ponad 200 tysięcy polubień – jednak część z nich odeszła od swoich początkowych założeń i mniej skupia się na oryginalnej treści: częściej niż porady językowe publikuje znane żarty lingwistyczne i zdjęcia zabawnych błędów popełnionych przez innych. Na przykład strona Słowa, które prawdopodobnie wymawiasz nieprawidłowo (ponad 200 tysięcy polubień) znalazła ciekawą niszę w ramach porad językowych – skupiała się na wyrazach, często pochodzenia obcego, które często sprawiają kłopot w wymowie. Jednak obecnie próżno tam szukać porad językowych – prowadzący fanpage umieszczają tam tylko popularne internetowe memy. Oczywiście można zwrócić uwagę, że strona ma już trzy lata – więc gdyby publikowano tam ciekawostki codziennie, to musiano by przedstawić ich już ponad tysiąc. Okazuje się, że nawet błędy kiedyś się kończą.

Drugą formą popularyzacji pięknej polszczyzny są blogi tradycyjne i wideoblogi. Te pierwsze mają często formę tradycyjnych porad językowych. Dłuższe wpisy pozwalają na bardziej drobiazgowe opracowanie jakiegoś problemu – blogerzy mogą na przykład przedstawić zasady odmiany nazwisk albo zapisu skrótów. Takich blogów jest zaskakująco dużo, ale większość z nich to efemerydy – po opracowaniu kilku najbardziej oczywistych tematów ich autorzy stracili zainteresowanie. Aktywnych pozostaje kilka stron, jak na przykład Rozważania językowe młodego polonisty. Autor Rozważań od początku istnienia bloga (rok 2013) napisał 368 wpisów. Każdy z nich to krótka odpowiedź na konkretny problem – pisać baseball czy bejsbol? Czy super jest przymiotnikiem? Zdarzają się też blogi, które próbują znaleźć inny pomysł na siebie. Na przykład blog nazwany po prostu imieniem i nazwiskiem autorki – Uli Łapińskiej – skupia się przede wszystkim na tak zwanym lifestyle’u. Jednak twórczyni bloga jest z zawodu korektorką, więc obok rozważań o podróżach, ciekawych wydarzeniach i przeczytanych książkach znajdujemy porady językowe, wpisy wyjaśniające, jak wygląda zawód korektora i przemyślenia na temat Dyktanda Krakowskiego. Z tego połączenia może wyjść coś naprawdę ciekawego – chętniej czyta się wymagające wpisy o języku, jeśli ich autorem jest barwna osobowość, której opinii jesteśmy ciekawi. Przecież stąd w dużej mierze bierze się popularność takich osobistości jak profesor Miodek – my nie lubimy po prostu słuchać o polszczyźnie, naprawdę nadstawiamy ucha dopiero wtedy, gdy ktoś mówi o niej barwnie, ze znawstwem i pasją.

Właśnie w ten sposób mogą zwrócić na siebie uwagę językowi vlogerzy. Choć wideoblogi już od jakiegoś czasu zdobywają popularność większą niż blogi pisane, to jeśli chodzi o tematykę językową, te drugie wciąż zdecydowanie przeważają. Jednak wydaje się, że to jeden z niewielu przypadków, kiedy w Internecie jakość przeważyła nad ilością: vlog Mówiąc inaczej subskrybuje 200 tysięcy internautów, a najpopularniejszy filmik ma niemal 700 tysięcy wyświetleń. Jego autorka zaczęła dwa lata temu kilkuminutowymi, żartobliwymi pogadankami o języku. Nie zrezygnowała z tego formatu, ale wzbogaciła go o ładnie wykonaną czołówkę i zadbała o użycie profesjonalnego sprzętu do nagrywania. Pomysł się spodobał – i teraz vlogerka może liczyć na swoje stałe grono fanów – filmiki właściwie nigdy nie osiągają mniejszej ilości wyświetleń niż 50 tysięcy.

Przypomnijmy początek artykułu. Wypominanie innym błędnych prognoz z wygodnej perspektywy czasu może wydawać się bezproduktywne, a nawet prostackie – zwłaszcza że wiele z nich się przecież spełniło. Jednak na cudzych błędach warto się uczyć – z czym pewnie zgodziliby się wszyscy miłośnicy poprawnej polszczyzny. Przewidywania – dawne i współczesne – które zakładają, że człowiek przyszłości będzie się kierował wyłącznie pragmatyzmem, nie mogą się spełnić. Dotyczy to również języka i jego rozwoju. Człowiek może zmienić swoje przyzwyczajenia, by używać technologii, czego przykładem był zanik polskich znaków w esemesach w tym czasie, gdy trzeba było za nie dodatkowo płacić. Jednak w końcu to my naginamy technologię do swoich potrzeb – a jedną z nich jest chęć mówienia pięknie i poprawnie. Jeśli nie z autentycznego zamiłowania do języka, to nawet ze zwykłego snobizmu, jak w przypadku grammar nazi. Stąd moja prognoza: tak długo, jak pozostaniemy mówiącymi zwierzętami społecznymi, tak długo język będzie dla nas wartością.

Wiki commons source_Internet map_By The Opte Project - Originally from the English Wikipedia; description page iswas here., CC BY 2.5

Wiki commons source_Internet map_By The Opte Project – Originally from the English Wikipedia; description page iswas here., CC BY 2.5